Z jednej strony urzeka mnie to, w jaki sposób ta historia jest napisana - z drugiej zaś irytuje taki zabieg, gdzie główna linia fabularna kręci się wokół niesłychanego zbiegu okoliczności, bo jak inaczej nazwać sytuację, w której osobą, która ma "pozbyć się" dłużnika, jest jego najlepszy przyjaciel z dzieciństwa? Jest to jednak jedyna rzecz, która mnie w tym filmie w jakiś sposób mierziła.
Świetnie zagrani główni bohaterowie, fascynujący portret człowieka, który w obliczu śmierci przyjmuje postawę "nie mam nic do stracenia", a nawet choćby drobny detal, w postaci Kinney'a mijającego autobus, którym podróżują Mike i Nick, stanowiący swego rodzaju symbol bliskości śmierci i wpływu najmniejszych wydarzeń na ludzkie życie. Dobrze bawiłem się przy tym filmie i uznaję go za zdecydowanie udaną "piece of art".