Dużo morałów, trochę namolne pokrzepianie, ale w sumie ogląda się gładko i bezboleśnie. Okazuje się, że czasem warto przestać patrzeć tylko i wyłącznie na czubek własnego nosa, aby odkryć w życiu to co wartościowe. W Amerykańskich filmach wszystko wydaje się łatwe i proste, ale warto na to przymknąć oko, chociażby z tego powodu, że widzimy tu Sidneya po raz ostatni na dużym ekranie.