Podchodząc do tego filmu, brałem pod uwagę czas jaki dzieli mnie od premiery, budżet i
specyfikę kina tamtego okresu. Prosta awanturnicza historia, jest tu: walka o wolność,
napady, rabunki, ci źli z pieniędzmi i dobrze którzy ich nie mają. Powiecie wtórne, w 2011
tak owszem. Film ma swój klimat( południowe stany, country, wielki kryzys), mimo
miałkiego przekazu( reżyser chyba nie do końca wiedział wiedział co chce pokazać-
wciskając na marginesie podziały rasowe i problem wszechogarniającej biedy, przez co
film traci na wyrazie) oglądało mi się go przyjemnie. Ujawniają się w tym filmie rzeźnicze
skłonności Scorsese, co ja akurat zaliczam na plus. Co ciekawe na przykładzie tytułowej
Bearth'y można DOKŁADNIE zobaczyć ideały kobiecych kształtów w latach 70.
Podsumowując film polecam raczej zainteresowanym filmografią Scorsese lub kinem tamtego okresu.
UWAGA SPOJLER
Co do miałkiego przekazu, otóż film nie musi niczego przekazywać, może być po prostu o czymś. Ten obraz jest akurat o życiu proletariatu w dobie Wielkiego Kryzysu, o absurdalnej wojnie z nibysocjalizmem (śmieszne, że tyle lat później, znów mają swoich "czerwonych" w postaci terrorystów) Wydaje mi się, że jak na '72 niektóre sceny musiały szokować, a już na pewno zakończenie. (wystarczy wziąć pod uwagę, że przybity do stodoły Sthur nieomal doprowadził do linczu na Pasikowskim, a to było 40 lat później!), dodatkowo film idealnie wpasowuje się w kino tamtych lat (fakt, czasem widać ewidentne błędy, keczup zamiast krwi też śmieszy), przesiąknięty jest hipisowską wręcz idealizacją niezależności.