Kurcze, ależ miał potencjał ten film! Szkoda,że poprowadzono go w stronę rodzinnego filmu z
humorem, ale równie dobrze gdyby reżyser chciał mógłby powstać z tego niezły film al'a Obcy.
Końcówka za bardzo bajkowa,ale do mniej więcej godziny byłem zadziwiony, że tak dobry film z tak
dobrymi efektami i dbałością o szczegóły ,a do tego z ciekawymi nieraz dialogami powstał w 98.
Do 1,5 godziny był lepszy od nowego Star-Treka - jeśli chodzi o "miodność".
Mi coś nie trybiło w tym wszystkim, i podobnie jak w nowym Star Treku wszędzie wpierdalają się jacyś kowboje z Iowa, którzy tekstami w stylu 200% testosteronu + 0% mózgu chcą udowodnić, że są fajni. I jeszcze ten idiotyczny motyw taty, który nie ma czasu dla dzieci. Leo, Why??? Na szczęście w filmie obudził się duch "prawdziwego" sf. i najciemniejsze zakamarki mózgowia scenarzystów dały o sobie znać. Wszystko się popsuło i pokomplikowało, a ja przed telewizorem doznałem tak przyjemnego dla kinomaniaka uczucia zaskoczenia. Elementy Hard SF z jakiegoś koszmaru umiliły mój dotąd średnio przyjemny wieczór. W Finałowych sekwencjach nawet elementy amerykańskiego kina familijnego wydawały się przyjemne i nie nużyły, choć troszkę zbyt słodko się zrobiło. Ogólnie spory plus mimo potknięć.