buntownik bez powodu meets casablanca, czyli od historii zbuntowanego chłopaka z dobrego domu (odczuwającego niepokoje egzystencjalne i przeżywającego zakazaną miłość) do opowieści o utraconej/odzyskanej miłości z Wielką Historią w tle.
Plus genialny klimat, rewelacyjne aktorstwo, świetne zdjęcia, sprawnie poprowadzona opowieść. Wszystko z jednej strony sentymentalno-nostalgiczne, z drugiej tak cudownie bezpretensjonalne. No i piosenka - "Pamiętasz, była jesień..."
Paweł:Miłość proszę pani to jest pożądanie czyjejś duszy!
Lidka:To prawda ale pomiędzy dziewczyną z dobrego domu a tą która stoi pod latarnią nie ma absolutnie żadnej różnicy!
Wielkie kino!!POLECAM10/10
Lidka:To prawda ale pomiędzy dziewczyną z dobrego domu a tą która stoi pod latarnią nie ma absolutnie żadnej różnicy"
Qrde, tego nie pamiętam, a wydawało mi się, że znam ten Film na pamięć. Bo wypowiedź Pawła to było w knajpie w rozmowie z kuzynką tam pracującą, tuż przed awanturą z Lidką. i brzmiała inaczej:" Miłość Pani Moniko (Moniko?) jest pożądaniem fizycznym. Miłość wtedy jest czysta, kiedy pożądanie czyiś kształtów kojarzy się z zapachem koniczyny, rozgrzanej ziemi. A te rzeczy z duszą przychodzą dopiero później. Albo wcale nie przychodzą ..." (i tu było wejście Lidki)
Ciężar gatunkowy zbliżony do Popiołu i diamentu i Salta. Ta sama nostalgia, te same problemy, to samo arcydzielne rozegranie tematu.
Co do "Buntownika bez powodu" to Janczar wygląda toczka w toczkę jak Dean, nie ma bata.
Old polish movies forever.
9.5/10
Myślę podobnie. Ja byłem "zgubiony" już po pierwszej scenie. Po scenie pożegnania pary, którą Paweł obserwuje przez zmoczoną deszczem szybę. Podobne wrażenie (chociaż może w innym sensie) zrobił na mnie chyba tylko "Rękopis znaleziony w Saragossie". A w nieco podobnym "Kanał". No i oczywiście "Popiół i diament". Ale "Pożegnania" najbardziej mi pasują. Może dlatego że lubię łazić po cmentarzach i czytać napisy na nagrobkach. A "Pożegnania" to film o przemijaniu.